sierpnia 18, 2019

Angielski w żłobku - moje wrażenia i kilka patentów



Pisałam ten post strasznie długo. Obiecałam Wam go chyba dwa miesiące temu, ale jak już skończyłam pracować, to zaczęłam urlop, a jak juz skończyłam urlop to nie mogłam się zmusić do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego czy fizycznego. Najważniejsze punkty tego tekstu spisałam już dawno, a postanowiłam go wreszcie "uskutecznić" pod wpływem Ewy prowadzącej bloga Angielskie Bajanie i jej wspaniałego webinaru "Maluch na językach. Jak uczyć dzieci 18 miesięcy do 2 lat". Zarówno bloga jak i szkolenia w różnych miastach Polski, polecam wszystkim nauczycielom uczącym małe i większe dzieci. Zgadzam się z Ewą w 100 % i muszę powiedzieć, że dzięki niej moje zajęcia w grupach żłobkowych od września będą jeszcze lepsze (żeby nie powiedzieć szałowe ;)

W tym wpisie chciałabym opisać moje własne wrażenia i wnioski z pracy z maluszkami w wieku żłobkowym. Nie czuję się w tej dziedzinie super specjalistą - wszystko co tutaj opiszę wynika z mojego niezbyt jeszcze dużego doświadczenia w pracy z tą grupą wiekową. Każdy kiedyś zaczynał, a ja posiadałam już całkiem sporą praktykę w uczeniu przedszkolaków, a także niesamowicie pomogło mi to, że byłam już mamą dwóch chłopców i dzięki temu wiedziałam co mnie czeka :) Jednak mimo tego nieźle się zaskoczyłam na pierwszych zajęciach :) Do dziś pamiętam moje pierwsze zajęcia (jakieś 5 lat temu) w żłobku - przyszłam pełna zapału z torbą pomocy i wizją "czadowych" zajęć w głowie, a zastałam grupkę dzieci w wieku od kilku miesięcy do dwóch lat, z których dwójka rozpłakała się na mój widok, trójce wisiały wielkie gluty z nosa, jeden od razu zaczął wyciągać mi rzeczy z torby, dwóch poczołagało się do nauczycielki i zawisło na jej nogach, a reszta siedziała i patrzyła na mnie nieruchomo (potem przekonałam się, że siedzieli tak przez całe zajecia, a także przez kolejne 20 zajęć). Przyzwyczajona do tego, że dzieci reagują na mnie i na moje pomysły raczej entuzjastycznie i chętnie się w nie angażują, baaaardzo się zdziwiłam, gdy okazało się, że większość dzieci ma mnie delikatnie mówiąc "w nosie" :) Jakoś przeżyliśmy wszyscy te zajęcia - w końcu 15 minut szybko się kończy, ale czułam się jakbym przebiegła 10 km w 15 minut. Nie należały one do tych zajęć, o których myślisz potem z satysfakcją i które sprawiają, że czujesz, że to jest właśnie "to". Nie poddałam się, przemyślałam wiele spraw, przeanalizowałam błędy i zaczęłam powoli wprowadzać zmiany. 
Wciąż się uczę. Tamtą pierwszą grupę uczyłam przez 1,5 roku, a więc widziałam jak te dzieci rosną, uczą sie chodzić i mówić, pozbywają się smoczków, uczą się korzystać z nocników i języka angielskiego :) Potem miałam kilka lat przerwy w uczeniu takich maluszków, miałam też mały kryzys w uczeniu przedszkolaków (ale to temat na inny wpis), aż do kwietnia minionego właśnie roku szkolnego, kiedy polecona przez koleżankę zdecydowałam się na powrót do maluszków. Dostałam dwie grupy: dzieci od 1 do 2 roku życia oraz od 2 do 3 roku życia. Ogólnie rzecz biorąc, pomiędzy dziećmi z tych dwóch grup jest ogromna przepaść jeśli chodzi o możliwości i umiejętności, ale postaram się opisać wszystkie moje "patenty", które sprawdzają mi się w obu tych grupach tak samo.

Zanim jednak to zrobię, to chciałam w takim telegraficznym skrócie wymienić ewentualne "przeszkody" czy też rzeczy, które mogą Was zaskoczyć na samym początku pracy z takimi maluszkami (te maluchy w wieku 1-2 lata nazywam pieszczotliwie "dzidkami"):

1. Przede wszystkim nastawcie się na to, że przez dłuższy czas interakcja będzie znikoma, prawie żadna lub minimalna, zwłaszcza jesli chodzi o dzieci poniżej 2 roku życia. Tak naprawdę dla mnie praca z tą grupą 2-3 latków nie różniła się zbytnio od uczenia 3 latków (tyle, że mniej mówią, wolniej się ruszają np. gdy mają wstać itd). Jednak w tej młodszej grupie (dzidków) 15 minut wygląda jak mój występ (przedstawienie jednego aktora) przed dziećmi wpatrzonymi we mnie jak w obrazek. Początkowo miałam baaaardzo dziwne uczucie, gdy cokolwiek bym nie zrobiła, te dzidki nie spuszczały ze mnie oczu ani na sekundę i jeszcze dodatkowo nie reagowały w żaden sposób na to co robiłam. Zmieniało się to bardzo powoli, od czasu do czasu któreś z nich pokiwało głową lub  rączkami, gdy rozpoznało piosenkę lub pacynkę, ale po dwóch, trzech miesiącach zaczęły mi nawet machać na do widzenia :)
2. Pamiętajcie o tym, że te dzieci najczęściej nie potrafią mówić jeszcze w swoim ojczystym języku, więc nie spodziewajcie się, że będą z Wami śpiewać piosenki, czy powtarzać za Wami słówka. To jest w sumie oczywiste, ale jednak bywa dużym zaskoczeniem. Nauczyciel uczący w przedszkolu i przyzwyczajony do tego, że jeśli nie cała grupa, to zawsze znajdzie się ktoś, kto powtórzy, zaśpiewa i "pociagnie" za sobą resztę grupy, może usłyszeć ciszę. Trzeba się z tym pogodzić i nastawić na to, że sporo się nagadamy:)
3. Mam takie wrażenie, że trzeba długo pracowac na zaufanie dzieci w wieku żłobkowym, a na pewno dłużej niż u przedszkolaków, którzy po jednych zajęciach potrafią rzucić się na nauczyciela i kłocic się kto bedzie trzymał go za rękę. Z dziećmi żłobkowymi nie jest tak łatwo - to dłuższy proces, najprawdopodobniej związany z tym, że przyjście nowej dorosłej osoby zaburza im ich poczucie bezpieczeństwa. 
4. Mimo, że dzieci w wieku żłobkowym raczej sporo się ruszają i tak właśnie eksplorują świat, to zaskoczyć Was może fakt, że jednak lepiej prowadzić z nimi zajęcia na siedząco - moim zdaniem łatwiej jest wtedy skupić ich uwagę. Dodatkowo nie tracimy czasu na wstawanie i siadanie, dzieci się nie przewracają itd - a uwierzcie mi, to ich "gramolenie się" bywa czasochłonne :)




1. Mystery Box

To pudełko, które skrywa różne rzeczy, które chcę pokazać dzieciom. A że dzieci w każdym wieku uwielbiają tajemnice i niespodzianki, to mam to pudełko zawsze ze sobą. Wyłożyłam je pociętą bibułą, żeby te rzeczy, które do niego wkładam trochę się "schowały" - wtedy dzieci są jeszcze bardziej zaciekawione i bardzo angażują się w szukanie ich w bibule. Co tam wkładam? Wszystko co możliwe :) Czyli np, zakrętki, małe obrazki, wycięte figury z papieru, zwierzątka lego duplo, papierowe rybki, książeczki. Dosłownie wszystko co potrzebne jest mi na zajęcia, a mieści się w pudełku. Jednym z elementów moich zajęć zawsze jest wyjęcie tego pudełka i zaśpiewanie piosenki "Mystery box" Super Simple Songs. Śpiewamy klepiąc się do rytmu w kolana na słowa "mystery box", a na słowa "What's inside the mystery box?" ja klepię w pudełko, które stoi przede mną. Gdy przesłuchacie piosenke, to zauważycie, że jest przerwa od śpiewania (grają tylko instrumenty) - wtedy zawsze potrząsam pudełkiem, odwracam go do góry nogami, przykładam do ucha i mówię: "Hmmmm, what's inside the mystery box, today?" Te dzieci, które potrafią trochę mówić zazwyczaj zgadują i zwykle mówią, że znajduje się tam to, co było w pudełku ostatnim razem :) A te, które jeszcze nie mówią gibia się w takt muzyki i patrzą z zaciekawieniem.

2. Piosenki

Muzyka na zajęciach z maluszkami działa cuda. Bardzo często zdarza się, zwłaszcza na początku roku szkolnego lub na początku współpracy nauczyciela z grupą, że dzieci nie czują się bezpiecznie i płaczą. W tej młodszej grupie mam takiego delikwenta, który nawet po dwóch miesiącach, gdy wchodziłam do sali zaczynał płakać (na szczęście przekonałam się z czasem, że reagował tak na wszystkich, którzy wchodzili i wychodzili z sali - chyba zwyczajnie nie lubi zmian). Często płacz jednego dziecka niepokoi resztę dzieci i bywa nawet "zaraźliwy", a wtedy z pomocą zawsze przychodzi mi muzyka. Po włączeniu piosenki jak za dotknięciem czasrodziejskiej różdżki płacz cichnie, a dzieci zaczynają kołysać się, kiwać głowami, klaskać lub machać rękami. Na początku zajęć zawsze gromadzę dzieci w jednym miejscu i staram sie by stworzyły coś na kształt kółka lub półkola. Zaczynamy od piosenki na dzień dobry, zazwyczaj jest to "Hello" Super Simple Songs - z tymi maluszkami 1-2 lata śpiewamy na siedząco, a z tymi starszymi (2-3 lata) na stojąco. Dlaczego tak? Bo te młodsze dzieci tak naprawdę ledwo stoją i bardzo dużo czasu zajmuje im jakakolwiek zmiana położenia :) Następnie z młodszymi przechodzę do piosenki wspomnianej w pierwszym punkcie ( "Mystery box"). Ze starszą grupą jeszcze często śpiewamy "Make a circle" i choć na początku było ciężko (złapanie się za łapki wymaga czasu), to z czasem wychodziło nam co raz lepiej. W ogóle tak naprawdę z dziećmi w wieku 2-3 lata spokojnie można już potańczyć różne "action songs" i świetnie dają sobie radę. Po takim rozruchu siadamy i do akcji wkracza moje tajemnicze pudełko. Na koniec zwykle śpiewamy "Goodbye song" SSS.

3. Rytmizowanie

Gdy wprowadzam lub powtarzam z dziećmi poznane wcześniej słówka, to często rytmizujemy. Z mojego pudełka wyjmuje różne rzeczy i skandujemy kilka razy, np. "It's a fish! It's a fish! It's a fish!" klepiąc się w kolana (czasem głośno, czasem cicho). Często też wymyślam jakieś rytmy i np. zadając pytania melorecytuję. Przyciąga to uwagę dzieci i ułatwia zapamiętywanie. Myślę, że ważne jest to, że angażujemy przy tym dzieci również fizycznie, bo tak naprawde tylko nieliczni będą skandować z nami, a większość będzie próbowała naśladować nasze ruchy, np klepać się w kolana, klaskać, klepać w podłogę itd.

4. Książeczki

Moje maluchy najbardziej lubią serię książeczek o piesku Spocie. Myślę, że głównie dlatego, że mają one otwierane klapki, pod którymi coś się kryje. Na przykład w części "Where is Spot?" szukamy pieska, ponieważ nadeszła pora obiadu, a on się gdzieś schował. Otwieramy kolejne klapki, a tam znajdujemy inne zwierzątka: krokodyla pod łózkiem, hipopotama w fortepianie, czy lwa pod schodami. Ja zawsze pytam: "Where is Spot? Where can he be?" I dalej: "Is he in the piano?" No, he isn't". I zaprzeczam głową robiąc niezadowoloną minę. Procedura sią powtarza, aż do momentu znalezienia pieska w koszyku. Cieszymy się wtedy i klaszczemy w ręce. W ogóle mam takie spostrzeżenie, że te maluszki mogą jeszcze nie potrafić chodzić, samodzielnie jeść czy mówić, ale umiejętność klaskania w łapki mają świetnie opanowaną ;) 

5. Pacynka

Sprawdza się z przedszkolakami i sprawdza się też w żłobku. Moja pacynka (kotek Cookie z programu dla przedszkolaków "Cookie and friends") mieszka w mojej torbie i wstydzi się z niej wychodzić. Ja go zawsze wołam: "Cookie, come out!", a on wystawia najpierw tylko nogę, więc ja pytam dzieci: "What is it?" I odpowiadam: "It's a leg. Show me your legs" i klepiemy sie po nóżkach. Kontynuuję z innymi częściami ciała, aż Cookie wyskakuje z torby i wita się z dziećmi podając im łapkę. W grupie 2-3 latków dzieci zaśmiewają się do rozpuku, gdy ja go wołam, a on sobie żartuje i wystawia to nogę, to ogon. Na do widzenia Cookie przybija każdemu piątkę i często daje przytulaka. Dzieci zawsze o niego pytają i zaglądają mi do torby jak tylko wejdę do sali.


Chciałabym Wam pokazać zdjęcia z zajęć, ale mam tylko jedno, które jakimś cudem udało mi się zrobić. Wynika to z tego, że na zajęciach z tak małymi dziećmi jestem w pełni zaangażowana i nie mogę pozwolić sobie choćby na chwilowe wyłączenie.




To co widzicie na zdjęciu wydarzyło się w grupie 1-2 latków, mniej więcej po 1,5 miesiąca uczenia ich dwa razy w tygodniu po 15 minut. Już od dłuższego czasu chowałam w pudełku te karty i zakrętki w trzech kolorach. Dzieci same wyszukały zakrętki z pudełka, ja nazwałam kolor, skandowaliśmy go kilka razy, a następnie pytałam pokazując na obrazki: "Where can you put it?" I uwierzcie mi lub nie 80% dzieci kładło zakrętkę na odpowiedni kolor :) Te same zakrętki wkładaliśmy też to rolek po papierze toaletowym obklejonych na żółto, czerwono i niebiesko. Skupienie i zainteresowanie dzieci tego typu zadaniami jest ogromne.

To już wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że przydadzą się Wam te informacje i może choć trochę ułatwią Wam pracę z dziećmi w wieku żłobkowym. A może ten wpis przekona Was do pracy z takimi maluszkami i polubicie to tak jak ja polubiłam?
Będzie mi niezmiernie miło jeśli zostawicie komentarz.

9 komentarzy:

  1. Masz Ty pasję kobieto!!! To podstawa, robisz niezmiernie ważne rzeczy:) ściskam serdecznie i życzę bezmiaru entuzjazmu i inspiracji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuję! To prawda, że tutaj potrzebna jest pasja i miłość do tych małych ludzików :)

      Usuń
  2. Świetne pomysły. Przeprowadzenie zajęć z tak małymi maluchami można nazwać małym wyzwaniem :) ten blog jest niesamowitą inspiracją

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie takich komentarzy to dopiero wiatr w żagle - dziękuję :)

      Usuń
  3. Dziękuję za cenne wskazówki, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to zacznę przygodę z angielskim w żłobku już niebawem. Pomimo tego, że pracuję z maluszkami na zajęciach rozwojowych i uczę angielskiego starsze dzieci stresuję się odrobinę. Dobrze wiedzieć, że początki wyglądają tak jak opisałaś, czuję się lepiej psychicznie przygotowana. Jestem mamą 2latka i jestem pewna, że pomysły, które opisałaś sprawdzą się podczas zajęć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz. Warto poćwiczyć najpierw na synku :) Choć wiadomo, że w grupie to trochę inaczej działa. Najważniejsza jest pewnego rodzaju delikatność i wyczucie i będzie dobrze :) Powodzenia i daj znać jak poszło!

      Usuń
  4. a jesli mialaby Pani mowic o emocjach..happy sad..w jaki sposob wykorzystac sposob przyporzadkowania? moze ma Pani jakis pomysl?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © mini english blog , Blogger