Pisałam ten post strasznie długo. Obiecałam Wam go chyba dwa miesiące temu, ale jak już skończyłam pracować, to zaczęłam urlop, a jak juz skończyłam urlop to nie mogłam się zmusić do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego czy fizycznego. Najważniejsze punkty tego tekstu spisałam już dawno, a postanowiłam go wreszcie "uskutecznić" pod wpływem Ewy prowadzącej bloga Angielskie Bajanie i jej wspaniałego webinaru "Maluch na językach. Jak uczyć dzieci 18 miesięcy do 2 lat". Zarówno bloga jak i szkolenia w różnych miastach Polski, polecam wszystkim nauczycielom uczącym małe i większe dzieci. Zgadzam się z Ewą w 100 % i muszę powiedzieć, że dzięki niej moje zajęcia w grupach żłobkowych od września będą jeszcze lepsze (żeby nie powiedzieć szałowe ;)
W tym wpisie chciałabym opisać moje własne wrażenia i wnioski z pracy z maluszkami w wieku żłobkowym. Nie czuję się w tej dziedzinie super specjalistą - wszystko co tutaj opiszę wynika z mojego niezbyt jeszcze dużego doświadczenia w pracy z tą grupą wiekową. Każdy kiedyś zaczynał, a ja posiadałam już całkiem sporą praktykę w uczeniu przedszkolaków, a także niesamowicie pomogło mi to, że byłam już mamą dwóch chłopców i dzięki temu wiedziałam co mnie czeka :) Jednak mimo tego nieźle się zaskoczyłam na pierwszych zajęciach :) Do dziś pamiętam moje pierwsze zajęcia (jakieś 5 lat temu) w żłobku - przyszłam pełna zapału z torbą pomocy i wizją "czadowych" zajęć w głowie, a zastałam grupkę dzieci w wieku od kilku miesięcy do dwóch lat, z których dwójka rozpłakała się na mój widok, trójce wisiały wielkie gluty z nosa, jeden od razu zaczął wyciągać mi rzeczy z torby, dwóch poczołagało się do nauczycielki i zawisło na jej nogach, a reszta siedziała i patrzyła na mnie nieruchomo (potem przekonałam się, że siedzieli tak przez całe zajecia, a także przez kolejne 20 zajęć). Przyzwyczajona do tego, że dzieci reagują na mnie i na moje pomysły raczej entuzjastycznie i chętnie się w nie angażują, baaaardzo się zdziwiłam, gdy okazało się, że większość dzieci ma mnie delikatnie mówiąc "w nosie" :) Jakoś przeżyliśmy wszyscy te zajęcia - w końcu 15 minut szybko się kończy, ale czułam się jakbym przebiegła 10 km w 15 minut. Nie należały one do tych zajęć, o których myślisz potem z satysfakcją i które sprawiają, że czujesz, że to jest właśnie "to". Nie poddałam się, przemyślałam wiele spraw, przeanalizowałam błędy i zaczęłam powoli wprowadzać zmiany.
Wciąż się uczę. Tamtą pierwszą grupę uczyłam przez 1,5 roku, a więc widziałam jak te dzieci rosną, uczą sie chodzić i mówić, pozbywają się smoczków, uczą się korzystać z nocników i języka angielskiego :) Potem miałam kilka lat przerwy w uczeniu takich maluszków, miałam też mały kryzys w uczeniu przedszkolaków (ale to temat na inny wpis), aż do kwietnia minionego właśnie roku szkolnego, kiedy polecona przez koleżankę zdecydowałam się na powrót do maluszków. Dostałam dwie grupy: dzieci od 1 do 2 roku życia oraz od 2 do 3 roku życia. Ogólnie rzecz biorąc, pomiędzy dziećmi z tych dwóch grup jest ogromna przepaść jeśli chodzi o możliwości i umiejętności, ale postaram się opisać wszystkie moje "patenty", które sprawdzają mi się w obu tych grupach tak samo.
Zanim jednak to zrobię, to chciałam w takim telegraficznym skrócie wymienić ewentualne "przeszkody" czy też rzeczy, które mogą Was zaskoczyć na samym początku pracy z takimi maluszkami (te maluchy w wieku 1-2 lata nazywam pieszczotliwie "dzidkami"):
1. Przede wszystkim nastawcie się na to, że przez dłuższy czas interakcja będzie znikoma, prawie żadna lub minimalna, zwłaszcza jesli chodzi o dzieci poniżej 2 roku życia. Tak naprawdę dla mnie praca z tą grupą 2-3 latków nie różniła się zbytnio od uczenia 3 latków (tyle, że mniej mówią, wolniej się ruszają np. gdy mają wstać itd). Jednak w tej młodszej grupie (dzidków) 15 minut wygląda jak mój występ (przedstawienie jednego aktora) przed dziećmi wpatrzonymi we mnie jak w obrazek. Początkowo miałam baaaardzo dziwne uczucie, gdy cokolwiek bym nie zrobiła, te dzidki nie spuszczały ze mnie oczu ani na sekundę i jeszcze dodatkowo nie reagowały w żaden sposób na to co robiłam. Zmieniało się to bardzo powoli, od czasu do czasu któreś z nich pokiwało głową lub rączkami, gdy rozpoznało piosenkę lub pacynkę, ale po dwóch, trzech miesiącach zaczęły mi nawet machać na do widzenia :)
2. Pamiętajcie o tym, że te dzieci najczęściej nie potrafią mówić jeszcze w swoim ojczystym języku, więc nie spodziewajcie się, że będą z Wami śpiewać piosenki, czy powtarzać za Wami słówka. To jest w sumie oczywiste, ale jednak bywa dużym zaskoczeniem. Nauczyciel uczący w przedszkolu i przyzwyczajony do tego, że jeśli nie cała grupa, to zawsze znajdzie się ktoś, kto powtórzy, zaśpiewa i "pociagnie" za sobą resztę grupy, może usłyszeć ciszę. Trzeba się z tym pogodzić i nastawić na to, że sporo się nagadamy:)
3. Mam takie wrażenie, że trzeba długo pracowac na zaufanie dzieci w wieku żłobkowym, a na pewno dłużej niż u przedszkolaków, którzy po jednych zajęciach potrafią rzucić się na nauczyciela i kłocic się kto bedzie trzymał go za rękę. Z dziećmi żłobkowymi nie jest tak łatwo - to dłuższy proces, najprawdopodobniej związany z tym, że przyjście nowej dorosłej osoby zaburza im ich poczucie bezpieczeństwa.
4. Mimo, że dzieci w wieku żłobkowym raczej sporo się ruszają i tak właśnie eksplorują świat, to zaskoczyć Was może fakt, że jednak lepiej prowadzić z nimi zajęcia na siedząco - moim zdaniem łatwiej jest wtedy skupić ich uwagę. Dodatkowo nie tracimy czasu na wstawanie i siadanie, dzieci się nie przewracają itd - a uwierzcie mi, to ich "gramolenie się" bywa czasochłonne :)
1. Mystery Box
To pudełko, które skrywa różne rzeczy, które chcę pokazać dzieciom. A że dzieci w każdym wieku uwielbiają tajemnice i niespodzianki, to mam to pudełko zawsze ze sobą. Wyłożyłam je pociętą bibułą, żeby te rzeczy, które do niego wkładam trochę się "schowały" - wtedy dzieci są jeszcze bardziej zaciekawione i bardzo angażują się w szukanie ich w bibule. Co tam wkładam? Wszystko co możliwe :) Czyli np, zakrętki, małe obrazki, wycięte figury z papieru, zwierzątka lego duplo, papierowe rybki, książeczki. Dosłownie wszystko co potrzebne jest mi na zajęcia, a mieści się w pudełku. Jednym z elementów moich zajęć zawsze jest wyjęcie tego pudełka i zaśpiewanie piosenki "Mystery box" Super Simple Songs. Śpiewamy klepiąc się do rytmu w kolana na słowa "mystery box", a na słowa "What's inside the mystery box?" ja klepię w pudełko, które stoi przede mną. Gdy przesłuchacie piosenke, to zauważycie, że jest przerwa od śpiewania (grają tylko instrumenty) - wtedy zawsze potrząsam pudełkiem, odwracam go do góry nogami, przykładam do ucha i mówię: "Hmmmm, what's inside the mystery box, today?" Te dzieci, które potrafią trochę mówić zazwyczaj zgadują i zwykle mówią, że znajduje się tam to, co było w pudełku ostatnim razem :) A te, które jeszcze nie mówią gibia się w takt muzyki i patrzą z zaciekawieniem.
2. Piosenki
Muzyka na zajęciach z maluszkami działa cuda. Bardzo często zdarza się, zwłaszcza na początku roku szkolnego lub na początku współpracy nauczyciela z grupą, że dzieci nie czują się bezpiecznie i płaczą. W tej młodszej grupie mam takiego delikwenta, który nawet po dwóch miesiącach, gdy wchodziłam do sali zaczynał płakać (na szczęście przekonałam się z czasem, że reagował tak na wszystkich, którzy wchodzili i wychodzili z sali - chyba zwyczajnie nie lubi zmian). Często płacz jednego dziecka niepokoi resztę dzieci i bywa nawet "zaraźliwy", a wtedy z pomocą zawsze przychodzi mi muzyka. Po włączeniu piosenki jak za dotknięciem czasrodziejskiej różdżki płacz cichnie, a dzieci zaczynają kołysać się, kiwać głowami, klaskać lub machać rękami. Na początku zajęć zawsze gromadzę dzieci w jednym miejscu i staram sie by stworzyły coś na kształt kółka lub półkola. Zaczynamy od piosenki na dzień dobry, zazwyczaj jest to "Hello" Super Simple Songs - z tymi maluszkami 1-2 lata śpiewamy na siedząco, a z tymi starszymi (2-3 lata) na stojąco. Dlaczego tak? Bo te młodsze dzieci tak naprawdę ledwo stoją i bardzo dużo czasu zajmuje im jakakolwiek zmiana położenia :) Następnie z młodszymi przechodzę do piosenki wspomnianej w pierwszym punkcie ( "Mystery box"). Ze starszą grupą jeszcze często śpiewamy "Make a circle" i choć na początku było ciężko (złapanie się za łapki wymaga czasu), to z czasem wychodziło nam co raz lepiej. W ogóle tak naprawdę z dziećmi w wieku 2-3 lata spokojnie można już potańczyć różne "action songs" i świetnie dają sobie radę. Po takim rozruchu siadamy i do akcji wkracza moje tajemnicze pudełko. Na koniec zwykle śpiewamy "Goodbye song" SSS.
3. Rytmizowanie
Gdy wprowadzam lub powtarzam z dziećmi poznane wcześniej słówka, to często rytmizujemy. Z mojego pudełka wyjmuje różne rzeczy i skandujemy kilka razy, np. "It's a fish! It's a fish! It's a fish!" klepiąc się w kolana (czasem głośno, czasem cicho). Często też wymyślam jakieś rytmy i np. zadając pytania melorecytuję. Przyciąga to uwagę dzieci i ułatwia zapamiętywanie. Myślę, że ważne jest to, że angażujemy przy tym dzieci również fizycznie, bo tak naprawde tylko nieliczni będą skandować z nami, a większość będzie próbowała naśladować nasze ruchy, np klepać się w kolana, klaskać, klepać w podłogę itd.
4. Książeczki
Moje maluchy najbardziej lubią serię książeczek o piesku Spocie. Myślę, że głównie dlatego, że mają one otwierane klapki, pod którymi coś się kryje. Na przykład w części "Where is Spot?" szukamy pieska, ponieważ nadeszła pora obiadu, a on się gdzieś schował. Otwieramy kolejne klapki, a tam znajdujemy inne zwierzątka: krokodyla pod łózkiem, hipopotama w fortepianie, czy lwa pod schodami. Ja zawsze pytam: "Where is Spot? Where can he be?" I dalej: "Is he in the piano?" No, he isn't". I zaprzeczam głową robiąc niezadowoloną minę. Procedura sią powtarza, aż do momentu znalezienia pieska w koszyku. Cieszymy się wtedy i klaszczemy w ręce. W ogóle mam takie spostrzeżenie, że te maluszki mogą jeszcze nie potrafić chodzić, samodzielnie jeść czy mówić, ale umiejętność klaskania w łapki mają świetnie opanowaną ;)
5. Pacynka
Sprawdza się z przedszkolakami i sprawdza się też w żłobku. Moja pacynka (kotek Cookie z programu dla przedszkolaków "Cookie and friends") mieszka w mojej torbie i wstydzi się z niej wychodzić. Ja go zawsze wołam: "Cookie, come out!", a on wystawia najpierw tylko nogę, więc ja pytam dzieci: "What is it?" I odpowiadam: "It's a leg. Show me your legs" i klepiemy sie po nóżkach. Kontynuuję z innymi częściami ciała, aż Cookie wyskakuje z torby i wita się z dziećmi podając im łapkę. W grupie 2-3 latków dzieci zaśmiewają się do rozpuku, gdy ja go wołam, a on sobie żartuje i wystawia to nogę, to ogon. Na do widzenia Cookie przybija każdemu piątkę i często daje przytulaka. Dzieci zawsze o niego pytają i zaglądają mi do torby jak tylko wejdę do sali.
Chciałabym Wam pokazać zdjęcia z zajęć, ale mam tylko jedno, które jakimś cudem udało mi się zrobić. Wynika to z tego, że na zajęciach z tak małymi dziećmi jestem w pełni zaangażowana i nie mogę pozwolić sobie choćby na chwilowe wyłączenie.
To co widzicie na zdjęciu wydarzyło się w grupie 1-2 latków, mniej więcej po 1,5 miesiąca uczenia ich dwa razy w tygodniu po 15 minut. Już od dłuższego czasu chowałam w pudełku te karty i zakrętki w trzech kolorach. Dzieci same wyszukały zakrętki z pudełka, ja nazwałam kolor, skandowaliśmy go kilka razy, a następnie pytałam pokazując na obrazki: "Where can you put it?" I uwierzcie mi lub nie 80% dzieci kładło zakrętkę na odpowiedni kolor :) Te same zakrętki wkładaliśmy też to rolek po papierze toaletowym obklejonych na żółto, czerwono i niebiesko. Skupienie i zainteresowanie dzieci tego typu zadaniami jest ogromne.
To już wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że przydadzą się Wam te informacje i może choć trochę ułatwią Wam pracę z dziećmi w wieku żłobkowym. A może ten wpis przekona Was do pracy z takimi maluszkami i polubicie to tak jak ja polubiłam?
Będzie mi niezmiernie miło jeśli zostawicie komentarz.
Masz Ty pasję kobieto!!! To podstawa, robisz niezmiernie ważne rzeczy:) ściskam serdecznie i życzę bezmiaru entuzjazmu i inspiracji!
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuję! To prawda, że tutaj potrzebna jest pasja i miłość do tych małych ludzików :)
UsuńŚwietne pomysły. Przeprowadzenie zajęć z tak małymi maluchami można nazwać małym wyzwaniem :) ten blog jest niesamowitą inspiracją
OdpowiedzUsuńCzytanie takich komentarzy to dopiero wiatr w żagle - dziękuję :)
UsuńDziękuję za cenne wskazówki, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to zacznę przygodę z angielskim w żłobku już niebawem. Pomimo tego, że pracuję z maluszkami na zajęciach rozwojowych i uczę angielskiego starsze dzieci stresuję się odrobinę. Dobrze wiedzieć, że początki wyglądają tak jak opisałaś, czuję się lepiej psychicznie przygotowana. Jestem mamą 2latka i jestem pewna, że pomysły, które opisałaś sprawdzą się podczas zajęć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten komentarz. Warto poćwiczyć najpierw na synku :) Choć wiadomo, że w grupie to trochę inaczej działa. Najważniejsza jest pewnego rodzaju delikatność i wyczucie i będzie dobrze :) Powodzenia i daj znać jak poszło!
Usuńa jesli mialaby Pani mowic o emocjach..happy sad..w jaki sposob wykorzystac sposob przyporzadkowania? moze ma Pani jakis pomysl?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń